U mnie bardzo podobnie. Ja poznałem swoją wielką miłość na dożynkach w Bałtupicach podczas wyścigu w workach. Miała na imię Bożena. Nagrodą były korale i talon na watę cukrową. Prowadziłem w tej sztafecie i na ostatniej prostej przy ogłuszającym dopingu specjalnie się wypieprzyłem, żeby dać jej wygrać.
Pamiętam jak na mnie wtedy spojrzała. Potem poszedłem z nią na tę watę, potrzymaliśmy się za ręce, ona mówiła, że słucha Kasi Kowalskiej i że lubi gryczaną ze skwarkami. Potem nasze drogi się rozeszły bo musiała wracać wydoić krowy.Do dziś jak schodzę do piwnicy po ziemniaki i patrzę na worek to sobie ją przypominam. Ech Bożena - jeśli to czytasz to daj znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz